Miękiniowskie TGV
Źródło: Wojtek Markiewka
24 Apr 2015 10:58
tagi:
Gomola, BikeMaraton, BM, Miękinia
RSS Wyślij e-mail Drukuj
W końcu koniec przygotowań :) Wreszcie jesteśmy w drodze na maraton. Całą zimę każdy z nas coś robi, biega po lasach, wyciska poty na siłowni, skacze na zajęciach fitness, kręci na trenażerze. Robimy wszystko, żeby kiedyś, kiedyś tam, stanąć w końcu na starcie i oddając się naszej pasji, pojechać w siną dal. W samej Miękini, jakoś zimno, wieje, nieprzyjemnie, no tak, jeszcze śnieg spadnie i będę się czuł jakbym robił swój trening. Ostatnio, co wyjdę na rower to jadą ze mną albo deszcz, albo śnieg… albo grad.

Przygotowania do pierwszego startu mijają pod kątem spotkań z ludźmi, większość których mieliśmy przyjemność zobaczyć ostatni raz w Istebnej: co u Ciebie, super wyglądasz, ale sprzęt, jakie plany, co jedziesz? Szukam ekipy, która pojedzie ze mną GIGA, nikt nie chce, gomolowcy chcą robić jakiś pociąg na MEGA, zapraszają, ale jechać długiego dystansu nie chcą. No wiem, wiem, jest Macul i Mirek, ale to nie moja liga, oczywiście staję na starcie, żeby ich gonić, ale… gonię, gonię, gonię i dla odmiany gonie. Czuje się prawie jak Syzyf, heh…

opis

Jak to w Miękini bywa, start opóźniony o 10 minut, jest więcej czasu na skupienie się – mi to pasuje, ale widzę po ludziach obok, że oni chyba już chcą jechać. Większość na długo, rękawki, nogawki i jakoś się dziwnie trzęsą, nie wiem, aż taki stres przedstartowy, czy po prostu to ja jestem inny i czuję komfort termiczny. Krótkie spodenki, koszulka termiczna i tyle, przecież padnie komenda start, wejdziemy na LT i... tak już do samej mety.

10-9-8… Start! W końcu jedziemy! Na początku, niestety trzeba uważać, bo straszne ilości ludzi, staram się mocno naciskać, uważając jednocześnie, żeby nie skończyć maratonu na pierwszych kilometrach. Na pierwszych kilometrach wyścigu, zamiast spokojnie się rozkręcać, to robię interwały: skok-powoli-skok-powoli, i tak do przodu, cóż… niech i tak będzie, szybciej się rozgrzeję. Przebijając do przodu, wskakuję do pociągu jadącego moim tempem.

opis

Droga, pola, dukty leśne, ciśniemy ile wlezie, skład pociągu czasami się zmienia, niektórzy zostają, inni, których doganiamy, dołączają się i tak jedziemy ładnych kilka kilometrów. Patrzę na innych i… ludzie, już bym koszulkę chciał zdjąć, gorąco jak na południu Europy, a oni na długo, ktoś tam z sinymi wargami, zakasuję rękawy i dalej napieram. W końcu jakiś fragment w lesie, kilka zakrętów i w dół, super, krótko, nawet bardzo krótko, ale po treningu na szosie i zimowym trenażerze… nawet takie coś cieszy, ja chcę jeszcze raz, proszę, bardzo proszę 

Dalej ścieżki, pola, drogi leśne, jedziemy w piątkę, staramy się trzymać mocne tempo, dojeżdżamy do sekcji XC, no fajne to, bardzo fajne, żebym tylko jeszcze jakoś płynie to jechał… mam wrażenie że jadę, jak ostatnia łajza, nie żeby mi ekipa, z którą jechałem uciekała, ale coś mi nie gra, obiecuję sobie, że jak drugi raz będę za kilkadziesiąt minut jechał, pojadę płynniej, szybciej, lepiej. Jedziemy dalej, mijamy bufet, proszę o wodę. Kubek z wodą, który podała mi jakaś miła, młoda pani, a który zabrałem w trakcie jazdy, zostaje zmiażdżony… za mocno zacisnąłem dłoń, woda jest wszędzie, tylko nie tam gdzie być powinna, trudno zostaje bidon. Jedziemy dalej, śmigamy po polach, dróżkach leśnych, mijamy malowniczy pałacyk, dojeżdżamy do rozjazdu MEGA/GIGA i oczywiście ekipa, z którą jechałem, ciśnie ile ma sił prosto do mety, a ja w prawo na drugą pętle.

opis

No tak to w tym cyklu maratonów jest, nie wiesz kto co jedzie i kiedy Cię opuści... Przede mną dużo ludzi, mega jedzie, może pomogą trochę, może się pod nich podczepię, pojedziemy razem, ale nie… nie pomogą, za wolno, mijam ich dojeżdżając powoli do człowieka z GIGA, zamieniamy kilka słów i odtąd jedziemy razem, dając sobie równe zmiany. Drugi raz sekcja XC, miałem się poprawić, a zamiast tego odpocząłem sobie, to dopiero była szarpana jazda, ludzi z mega tłumy, uda się wyprzedzić, czy się nie uda. W trakcie jednego wyprzedania człowiek z mega robi mi miejsce, wjeżdżając we mnie (ooo…), ja w bok, rower nagle stanął dęba, a ja trochę pobiegałem.

opis

Dobrze, że było wolno, bo kij wszedł w tylne koło, wózek trochę skrzywiony, ale hak i przerzutka cała. Małe prostowanie wózka, sprawdzenie czy wszystko ok, założenie łańcucha i w drogę. Jeszcze mała uwaga dla człowieka z MEGA – żeby nie przepraszał, że też jest zawodnikiem, że ma prawo jechać swoje, a jak ja chcę wyprzedzić to moja sprawa. Koniec sekcji w lesie, zostało kilkanaście km do mety, więc wszystko co jest w nogach, bo zostało już niewiele przede mną. Przerzutka z tyłu coś nie tak, dziwne dźwięki wydaje , łańcuch rzęzi, ale jako tako działa, kręcę.

Ostatnie kilometry trasy, dziękuję, że mam full-a, trzęsie jak cholera, niby droga a jakbym po polu kartofli jechał, mój biedny stary kręgosłup. Jazda niczym po naszych drogach, lewo, prawo, lewo, prawo, mijam ludzi ze stawki MEGA starając się jechać na maxa. META . Czemu tak szybko? Nie wypiłem nawet całego izotonika z bidonu, nie zjadłem żeli, nie zatrzymałem się na żadnym bufecie, za szybko… za szybko to wszystko poszło, jeszcze bym pojeździł, czuję pewien niedosyt.

opis

Pierwszy maraton skończony, trasa OK, pogoda dopisała, ludzie z teamu na mecie, niektórzy zadowoleni, niektórzy niekoniecznie, ale wszyscy cali i zdrowi, a to przecież najważniejsze.

Zapraszam do galerii zdjęć z BM Miękinia

Komentarze:
Tego artykułu jeszcze nikt nie skomentował.
Bądź pierwszy!
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby skomentować ten artykuł.
Jeżeli nie posiadasz konta, zarejestruj się i w pełni korzystaj z usług serwisu.
Grupa Kolarska
Gomola Trans Airco
Get the Flash Player to see this rotator.
Wirtualne360
Gomola Trans Airco
Panorama 360, Gomola Trans Airco  - Team MTB

Najpopularniejsze artykuły
Subskrypcja
Promuj serwis LoveBikes.pl
RSS Wyślij e-mail Facebook Śledzik Gadu-Gadu Twitter Blip Buzz Wykop



Polecamy
Wejdź i zobacz!
Wspieramy:
MTB Marathon MTB Trophy MTB Challenge
© 2012-2016 Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie zawartości serwisu zabronione.
All right’s reserved.